czwartek, 25 marca 2010

"Matisse ma oko cyklopa"

Taniec naiwny odtańczę
Nogi mam dwie albo i cztery

W rózowym zwierciadle
nagiego nieistnienia
przejścia bez wyjścia
otumaniena...


... jest teatr otwarty
gdzie znany dramaturg
z La Cateu - Cambresis
roztworzył arkadię
w kalejdoskopie

Któz im tak kazał w koło wirowac ?
Kto grac na fletach dwóch,
na pierwszym planie ?
Na co tak pręzyc namiętnie ?

Gdzie drzewa rzadko bywają zielone
I nieba błękitu na prózno czekac

W polanę zółcieni
i radości życia
gdzie rozkosz
i przepych
i spokój
i ...

zaczynam wierzyc, ze ...
... Matisse ma oko cyklopa


Z apelem do h.i.o.b.a o ten obiecany i czekany liryczny powiew, cuchnący świeżopem i dzięcieliną pałą.

wtorek, 9 lutego 2010

"Termopile mojej niepamięci

Z dedykacją dla Gustawa i H.I.O.B'a - Juliusz Lowenprice.

" Termopile mojej niepamięci..."

Czytam twe najlepsze chwile
W porywie wszelkiego zwątpienia
Gdym w walce osłabion i Termopile
Ma wielka lecz słaba agonia
Nie miej litości nie unoś się pychą
W wietrze jam startym popiołem
Daj spokój i egzekwie cichą
I płacz nad spiżowym cokołem
Gdy ręce twe w kant wieży strzelą
Jak nóz co pęta rozrywa
Powieki zakryją i lica pobielą
W nadzieji, że jesteś szczęśliwa

W mych snach zbudowałem miasto
Za świadka nie biorę nikogo
Tyś moją wiarą i Tyś Jokastą
Wielką macierzą i synagogą
I piersi rozdzieram , otwieram płuca
Na wieczne eolskie podmuchy
Przeze mnie dźwięk szarpany się rzuca
Bez trwogi, dla gorzkiej otuchy

Gdy rzeki do głębi się stoczą
Ocean się porwie na miasta
Góry i lasy w doliny się wtoczą
Nie pójdziesz w objęcia Mefista
Razem skończymy ten ostatni taniec
Ostatnią nutą spłyniemy
I będę biegł jak z raju zesłaniec
W polanę gdzie razem zginiemy

poniedziałek, 1 lutego 2010

Wertszmelc

Wertszmelc szmelcem pozostanie
Podła, licha to historia
Dziś jest wieczne uśmiechanie
Jedźmy w szczęścia sanatoria
Nic mnie z tego nie wyziębi
Nie okrzepną me radości
Mróz euforii nie przygnębi
Smutek toczą ludzie prości
Będę teraz jabłkiem jędrnym
Pośród wyschłej roślinności
Będę dziś guzikim srebrnym
W kamizeli codzienności



juliusz p.

piątek, 11 stycznia 2008

cydonia oblonga

Na szczycie mej wieży melancholii
z cieniem długim i niespokojnie-spokojnym jak u de Chirico
siedzę na przegniłym krześle

ognia do papierosa nikt mi nie poda
nie ma nikogo, kogo mógł bym nienawidzić
komu w twarz splunąć w przypływie nagłego uniesienia

Siedzę tu i obserwuję przesuwające się cienie
liczę ze któryś z nich z moim się zetknie


Zmrok nadchodzi
jest 12 lipca
cieni nie widzę, nie śpię i w niebo patrzę
tam

wśród spadających gwiazd i księżyca
Lipcowa Wenus

oślepia mnie
świeci ciągnąc za sobą ogon cienia


ze szczytu mej wieży nie obserwuję już przesuwającego się cienia
skierowałem lunetę w oczy jasnych świateł
staję na palcach i ręce do południowo wschodniego wyciągam nieba

Bogini,

zejdź z nieba i pigwę mi podaruj!






Gustaw



sobota, 17 listopada 2007

,,Trwałość czym jest na świecie trwałość
tym czym brzęczenie kastanietów
i w wieczne nie oblecze ciało

nic na tej ziemi dłoń niczyja
i dla kilofów i poetów
wszystko co piękne jest przemija

Wszystko co piękne jest przemija
wszystko co piękne jest zostaje,,



Grzegorz Turnau- Wszystko co piękne


LECZ my Hiobie trwamy i trwać będziemy wiecznie....


czwartek, 15 listopada 2007

GUSTAW




Szczęście me rozszarpał szponem dekadencji
Słońce moje roztłukł nic nie dając w zamian
W rękę brzytwę wetknął karząc ciąć tętnice
Z dumą w pas mu się kłaniam.

Opowiedział o życiu co spacerem po nożach
Ciało me przyzdobił w ssące radość kleszcze
Gdybym wcześniej wiedział że zniszczy mi życie...
To poznałbym go raz jeszcze

Long live Space Race Long live Gustaw.

mojojego czekanie

Siadam, wypijam jednego
czekam

a gdybyś już...


trochę się wiercę, nie wygodnie siedzę
czekam dalej, raka do płuc zapraszając
a gdybyś tak już była.

Cień się w moją stonę przesuwa.

Wreszcie wstaję, zapinam najlepszą koszule.
Ty też
wyjdź Stąd,

ta głowa jest za mała dla nas dwojga.

Nie przyszła i Nie wyszła.

Sięgam po buta
skorpion na mnie już tam czeka
lecz dziś jego popiołów w winie nie rozpuszczę Pliniuszu.




Gustaw

środa, 14 listopada 2007

Poranek H.I.O.B.a

Gdy drzwi zamknęłaś wprowadził się szatan
Nie zdążyłem nawet wykrzyczeć "Dlaczego?!"
Z szatanem sypiam i z szatanem śniadam
O ile szatan to coś najgorszego...

W odrętwiałych palcach ostrze noża błyska
Noc ciemna otula,domy,skwery,drogi
Wrzeszcząc w środku siebie na świt oczekuję
Nie.Dziś mnie nie zmorzy sen błogi.

I w śnie cię nie spotkam bo i tam mną gardzisz
Czy poranka czekanie jakąś jest mądrością?
Szatan z fotela każe nienawidzić
Tak.Nienawidzić miłością.

Ostrze błyskające do tętnicy zbliżam
I choć ciało krzyczy, dusza się uśmiecha
Nocny pejzaż z wolna plama świtu zabarwia
Kostucho,na co czekasz?

Poranna zorza na bałwanach chmur kwitnie
Posoka życia wzdłuż przegubu ścieka
Opowiesz mi w piekle o porannych ptakach
Świt nie dla mnie
Ja świtu nie doczekam...

poniedziałek, 12 listopada 2007

Autobus życia

Klekocze jak to ma w zwyczaju,
Siedzę na podwójnym miejscu,
Czekam aż zapisany tu ktoś się przysiądzie.

Siada...

Nie dziwi mnie to,
Zdenerwowałem się nieznacznie.
Teraz siedzi obok mnie
jedzie sama.

autobus
wąsata baba
poczekanie i czekania zaraza.



Gustaw

herbata

Wracam.

Drzwi,
Zamek,
Światło,
Łazienka.

Wodę gotuję na herbatę
dla siebie.

Dla siebie też telewizor włączę
Chcą mnie zaskoczyć
Uśmiercą kogoś kto jest nieśmiertelny

A pustka prawdy i tak jest moja.







Gustaw

niedziela, 11 listopada 2007

H.I.O.B.


H.I.O.B. jak gwiazda na firmamencie naszego zwątpienia.
Świeć nam Hiobie po krańce naszych targanych namiętnościami dni.

sobota, 10 listopada 2007

Pragnienie syna snycerza.

Cóż żeś myślał Pinokio gdy Dżepetto w ciebie życie wkładał.
Proste ludzkie "proszę"?
Czy twarde drewniane, "Dawaj!"?

Błąkasz się teraz po świecie.
I schodów stopnie wciąż nowe
Dżepetto śpi już snem wiecznym
Ty Ronisz łzy hebanowe.

Gwiazdy na niebie wykwitły
Szukasz wciąż drogi do domu
I choć już jesteś chłopcem
Serce twe wciąż z mahoniu.

Wiesz już czego pożądasz
Prosisz po cichu pomału
"Na starcie życie dostałem...
Nim mety dobieżę...

Śmierć mi podaruj..."


H.I.O.B.

czwartek, 8 listopada 2007

żywa tkanka sukienki.

I jej już nie znajdę.
Tak to już bywa
Przyszła...
ostrym nożem nieskłonności mą spokojność rozcięła
krwią mą jeszcze się obmyła
zrzuciła sukienkę
wyskoczyła
tłukąc szybę odłamkami
znowu mnie
i znowu mnie...

sukienki należą do was...




Gustaw

Południe

Żywym mięsem zatętniły krwawiące bruzdy ornamentu pamięci.
Niczym Supernova eksplodował ropny bąbel świadomości.
Przed ciężkimi oczyma migają
10
9
8
7
6 piętro...

Na parterze wolność
Na parterze niewola.
Z Alkauffu zrobili Real.
A mnie..
Nigdy, Nigdy nie było.


H.I.O.B.

Z pieczary gorzkich myśli Arka B. I

... widzisz Gustawie ta miłość na pierwszy rzut oka to najpiękniejszy krzew kwiecisty w ogrodzie naszego życia... ale jak już do niej podejdziemy i zanurzymy w ten krzew swe ręce to okazuje sie kolczastym chwastem
ja już go objechałem kosiarom i spryskałem herbicydami... może przez to będzie mi troche bardziej szaro na tym padole ale...
nie będzie tak bolało.



tak mawiał nasz przyjaciel Arek B.
wstałem dziś rano i spojrzawszy za okno, zobaczyłem czego spodziewać się nie mogłem. Deszcz malował podwórze na jeszcze ciemniejszy odcień szarości...

Ranek

Dreszcz

pożoga

ścieżki zwątpienia.

Wstaje nagi, spocony,
zęby szczoteczką wymyję

Wyjdę, minę tą
stara kobietę z gazetą w ręce
wezmę ją
nie przeczytam
tak jak nie przeczytałem wczoraj
i nie przeczytam jutro

Dlaczego...

bo ja to też ....
proszę Pani
proszę... Pani....

p.....




gustaw